Wenezuela tonie, ale prezydent Nicolás Maduro zdaje się tego nie dostrzegać i kurczowo trzyma się władzy. Kraj, któremu zagląda już w oczy widmo głodu, opuszczają za to masowo zwykli obywatele.
Boliwariańska rewolucja zapoczątkowana w Wenezueli przez prezydenta Hugona Cháveza w 1998 r. umiera i nie jest to piękna śmierć. W kraju brakuje prądu, pracy, jedzenia, leków i nadziei na przyszłość. Zgodnie z prognozami Międzynarodowego Funduszu Walutowego pod koniec 2016 r. inflacja sięga 500 procent, a w następnym roku będzie trzykrotnie wyższa! Nie dziwi więc, że coraz więcej zdesperowanych Wenezuelczyków szuka ratunku za granicą.
29.12.2016
Numer „Świat i ludzie 2017”