50 lat temu Amerykanie i Sowieci postanowili stworzyć „gorącą linię” między Białym Domem a Kremlem. „Czerwony telefon” nigdy jednak nie istniał.
East News
Niezapomniana jest scena z filmu Stanleya Kubricka „Dr Strangelove”, czyli jak przestałem się martwić i pokochałem bombę”, w której Peter Sellers jako prezydent Mearkin Muffley ostrzega premiera ZSRR, że w stronę jego kraju lecą amerykańskie bombowce.
Z rakietowego kryzysu kubańskiego Stany Zjednoczone i Związek Radziecki wyciągnęły ten sam wniosek: że muszą znaleźć lepszy sposób szybkiej łączności między sobą. Sam pomysł nie był nowy – sposobu jej udoskonalenia szukano już wcześniej, zwłaszcza po śmierci Stalina w 1953 r. Kryzys kubański przyspieszył praktyczne działania.
Mimo zimnej wojny i ostrej konfrontacji oba supermocarstwa były zainteresowane obniżeniem ryzyka kolejnych napięć. Podnieść słuchawkę i zadzwonić do prezydenta lub I sekretarza – to wydawało się świetnym pomysłem, ale nie było wówczas takiej technologii.
30.08.2013
Numer 25/ 2013