Gdy w Polsce głośno jest o Przystanku Woodstock, rosyjscy miłośnicy punk rocka ruszają na Daleką Północ, na jeden z najdziwniejszych festiwali na świecie.
Dla punk rocka w Rosji warto żyć. Tak przynajmniej uważa każdy porządny fan ostrych brzmień. Do tej pory rosyjscy punkrockowcy jeździli na odjazdowe festiwale za granicą, teraz – grają u siebie. Od sześciu lat muzycy uprawiający ostrego punk rocka zbierają się z dala od miejskiej dżungli – początkowo urządzali zloty gdzieś między Moskwą a Petersburgiem, aż wpadli na pomysł, że najprzyjemniej będzie łoić na zupełnym odludziu. I w tym roku wybrali północną Karelię.
07.08.2015
Numer 16.2015