NATO chce wojny
Sytuacja geopolityczna Europy oczami rosyjskiego generała
Niemal codziennie słyszymy, że NATO wzmacnia siły w pobliżu rosyjskich granic. Liczba wojsk stacjonujących w Europie Wschodniej wzrosła w ciągu kilku lat trzynastokrotnie, liczba samolotów bojowych – ośmiokrotnie. Ćwiczenia NATO trwają praktycznie przez cały czas. Czy natowcy chcą wypowiedzieć Rosji wojnę?
Leonid Iwaszow: Militarna aktywność NATO w pobliżu granic Federacji Rosyjskiej stale rośnie, wojska są wyposażane w nowoczesną broń. A Rosja jest przez zachodnie media demonizowana. Takie działania towarzyszą zwykle przygotowaniom do wojny. Amerykanie robią dziś wszystko, aby skonfliktować Europę i Turcję z Rosją i rozpętać wielką globalną wojnę. Celem strategicznym Waszyngtonu jest powstrzymanie odrodzenia Rosji, która znów staje się samodzielnym geopolitycznym graczem. Więcej: stanowi konstrukcję, na której się wspiera nowy ład światowy. Amerykanie tracą swoje strefy wpływów – na tych obszarach rozgrywającymi stają się Rosja i Chiny. A to się w Waszyngtonie nie podoba. Podobnie jak to, że Rosja powróciła do Arktyki. Dlatego Amerykanie zaczęli grać na powstrzymanie Rosji.
NATO zaczęło wykorzystywać bazy wojskowe służące w przeszłości wojskom Układu Warszawskiego. To przecież jeszcze nasze, radzieckie bazy!
Znajdowały się one w stanie zamrożenia – wszystkie te miasteczka wojskowe, lotniska. A teraz wróciły do łask. Zmodernizowano trzy wojskowe lotniska, są tam pełnione dyżury bojowe. NATO wykorzystuje też byłe bałtyckie bazy morskie. W Rumunii ożyła dawna baza lotnicza z czasów radzieckich – Deveselu. To tam usytuowano komponenty tarczy antyrakietowej. W Polsce w byłej radzieckiej bazie działa duńsko-niemiecko-polski korpus ze sztabem w Szczecinie. Polska w ogóle jest bardzo aktywna.
Jak NATO tłumaczy tę aktywność?
Propaganda tłucze ludziom do głowy, że Rosja zamierza połknąć Polskę i państwa bałtyckie. Skrajna głupota. Żeby natarcie miało szanse powodzenia, napastnik powinien co najmniej trzykrotnie przewyższać potencjał napadanego. A co my widzimy? Siły NATO w Europie stale rosną, Sojusz ma też większy potencjał jądrowy. Amerykanie wymieniają stare ładunki na nowe. Zaczęto prowadzić szkolenia lotników, także z krajów bałtyckich, na samolotach mogących przenosić ładunki nuklearne. To istotna zmiana.
Skoro NATO zbliża do granic Rosji broń jądrową, to znaczy, że szykuje się nie tylko do konwencjonalnego konfliktu, ale do wojny atomowej. W tej grze głównym graczem nie są Europejczycy, lecz Amerykanie. Drugim zadaniem – zaraz po powstrzymaniu Rosji – jest nie pozwolić Europie wyjść spod kurateli Stanów Zjednoczonych. Europejczycy starali się w gospodarce czy w polityce grać swoje, nie chcą podpisywać TTIP – kolonialnego porozumienia handlowego. Ale w sferze wojskowej panowanie Amerykanów jest całkowite. Nawet głównodowodzącym siłami NATO w Europie jest Amerykanin.
W jakiej sytuacji machina NATO mogłaby ruszyć na Rosję? Będą czekać na wygodny pretekst? Ruszą na Rosję bez wypowiadania wojny, jak Hitler?
O wypowiadaniu wojny możemy zapomnieć. A powód zawsze się znajdzie. Amerykanie planują prowokację. Od dawna widzimy, że natowskie samoloty i okręty przybliżają się do rosyjskich granic. Głównodowodzący sił NATO w Europie ma prawo nie czekać na polityczne decyzje, może samodzielnie wydać rozkaz o „odparciu agresji”.
A jak Rosja powinna reagować?
Powinniśmy być czujni i wzmacniać swój potencjał, a także dogadać się z krajami Ameryki Łacińskiej w sprawie założenia tam baz. Wreszcie – rozwinąć zgrupowanie marynarki wojennej u wybrzeży USA.
Prezydent Władimir Putin mówił niedawno, że elementy tarczy antyrakietowej w Europie Środkowej to potencjalne cele naszego ataku.
Tak, ale uderzyć trzeba nie tylko w wojskowe obiekty, lecz w te ośrodki, gdzie siedzi wierchuszka NATO i bankierzy.
Powiedział pan niedawno, że Rosja nie powinna już nigdy wyzwalać Europy.
Nie powinniśmy podbijać państw bałtyckich ani Polski. Ani ich przygarniać. To obca cywilizacja, rozkładałaby nas od wewnątrz.
A świat anglosaski?
Jeden z klasyków rosyjskiej geopolityki powiedział: „Gorsza od wojny z Anglosasami może być tylko przyjaźń z nimi”. Musimy starać się zachować z nimi równowagę, to jedyna rękojmia, że do wojny nie dojdzie.
na podst. Komsomolskaja Prawda
***
Leonid Iwaszow (ur. w 1943 r.), rosyjski wojskowy (emerytowany generał pułkownik), rektor Akademii Badań nad Geopolityką, wykładowca kilku uczelni, członek stowarzyszeń weteranów, autor wielu publikacji poświęconych sytuacji międzynarodowej, zwolennik twardej linii wobec Zachodu. Częsty gość w mediach, w przystępnej formie zaznajamia widzów z tajnikami geopolityki i wojskowości, głosi poglądy konserwatywne, antyzachodnie, a przede wszystkim antyamerykańskie. Jego wypowiedzi mają przekonać rodaków, że Rosja stale wzmacnia swoją pozycję na świecie i odzyskuje status globalnego mocarstwa, spychając Amerykę na dalszy plan. Te mocarstwowe opinie Iwaszowa są rzęsiście oklaskiwane przez publiczność wypełniającą studia telewizyjne i budują poczucie, że Rosja wstała z kolan i znów dyktuje światu swoje warunki.