USA

Brudny sekret

Kultura gwałtu

Numer 16/ 2013
Jamie Leigh Jones, 28 lat. Jamie Leigh Jones, 28 lat. David J. Phillip/AP Photo / AP
Kobieta, idąc na wojnę, sporo ryzykuje. Przede wszystkim to, że koledzy, noszący takie same mundury, ją zgwałcą.
Regina Vasquez, lat 35.Gabriele Galimberti/Anzenberger/Forum Regina Vasquez, lat 35.
Jeanne Marie Carodeau, 54 lata.Gabriele Galimberti/Anzenberger/Forum Jeanne Marie Carodeau, 54 lata.
Lisa Morgan Wallace, lat 29.Gabriele Galimberti/Anzenberger/Forum Lisa Morgan Wallace, lat 29.
Betty Stuard, lat 56.Gabriele Galimberti/Anzenberger/Forum Betty Stuard, lat 56.
Betty Kilbright, 38 lat.Gabriele Galimberti/Anzenberger/Forum Betty Kilbright, 38 lat.
Candice Harrington, 36 lat.Gabriele Galimberti/Anzenberger/Forum Candice Harrington, 36 lat.

Kobietom służącym w US Army pozwolono niedawno na udział w działaniach bojowych na równi z mężczyznami na dowód, że w wojsku nie ma mowy o dyskryminacji. Jednocześnie jednak publikacje w mediach na temat skali przemocy seksualnej w koszarach dowodzą, że o równości nie może być mowy. Prasa coraz częściej pisze wręcz o panującej w tym środowisku „kulturze gwałtu”, mocno związanej z prymitywną wersją kultu męskości, kojarzonej z siłą, dominacją i przemocą.

Liczy się siła

– Wojsko jest bardzo macho – tłumaczy Sabrina Rubin Erdely, dziennikarka pisząca o problemach kobiet w armii. – Wielką wagę przykłada się tam do siły. Słabością się gardzi, a słabość kojarzona jest z kobietami. Pogarda dla nich to wstęp do molestowania seksualnego. Nie wolno też się przyznać do żadnej słabości, np. do tego, że się padło ofiarą przemocy – to dowód, iż nie nadajesz się do służby. W cywilu, jeśli kobieta padła ofiarą gwałtu, może pójść do lekarza, zgłosić sprawę na policji, a potem iść do pracy – i nikt nawet się nie dowie. W wojsku nie ma takiej szansy: dowiedzą się wszyscy. W cywilu, jeśli jest ci źle, ludzie odwrócą się od ciebie, możesz przenieść się do innego miasta. W wojsku nie ma ucieczki – jeśli się oddalisz, uznają to za dezercję i postawią przed sądem. Jesteś w pułapce.

„To brudny sekret armii amerykańskiej: kobiecie odbywającej służbę w Iraku gwałt ze strony kolegów grozi w większym stopniu niż nieprzyjacielska kula” – pisał niedawno „The Guardian”. Zachętą dla sprawców jest fakt, że te gwałty bardzo często pozostają bezkarne. Bywa, że sprawca ostrzega na pożegnanie: Jeśli doniesiesz, rozpowiem wszędzie, że jesteś lesbą! Będziesz skończona. Tylko nieliczne kobiety decydują się w tej sytuacji na wniesienie skargi. Wiedzą, że w ten sposób narażają się na szykany i kpiny, blokują sobie drogę do awansu.

Tym bardziej że komisje, rozpatrujące takie skargi, często nastawione są na ich utrącanie. W wojsku panuje hierarchia – i męska solidarność. Członkowie komisji uważają, że ich obowiązkiem jest bronić sprawdzonych, cenionych oficerów i żołnierzy przed zarzutami lub szantażem, postrzeganymi rzecz jasna jako wymysły. I że kobieta „nawet jeśli mówi nie, znaczy to tak”. W sytuacji, gdy zeznania są sprzeczne (a tak jest najczęściej), na ogół wolą wierzyć mężczyźnie – z reguły bardziej doświadczonemu wojskowemu z dłuższym stażem – a nie młodym rekrutkom przechodzącym dopiero szkolenie.

W jednej czwartej przypadków sprawcą jest bezpośredni dowódca

Kluczowe pytanie stawiane dziewczętom brzmi: czy stawiały opór? Najlepiej, żeby odniosły przy tym widoczne obrażenia. Choć znany jest przypadek, że żołnierkę otumanioną „pigułką gwałtu”, zgwałconą analnie i pokaleczoną, niedowierzająca komisja spytała: Zrobiłaś to sama sobie? Wojskowym śledczym, nierzadko kolegom obwinionego, dociekającym, „Czemu poszłaś za nim do jego kwatery?”, nie trafia do przekonania tłumaczenie, że od początku szkolenia największy nacisk kładziono na bezwarunkowe posłuszeństwo. Na wdrażanie dyscypliny i szacunku wobec przełożonych. Po takim treningu bardzo trudno było nie posłuchać rozkazu. Jeszcze trudniej – zdobyć się na czynny opór.

Jednak nawet o skierowaniu skargi do komisji musi zadecydować bezpośredni dowódca. Może uznać zasadność skargi, może ją odrzucić. No i jest tu pewien szkopuł: w jednej czwartej przypadków sprawcą jest właśnie bezpośredni dowódca. Fakt – nie brak kobiet, które polubiły wojsko, adrenalinę, atmosferę koszar i baz wojskowych. Awansują. „Zamiast użalać się nad sobą, trzeba opanować wschodnie sztuki walki” – napisała jedna z nich na internetowym forum. „Ja tak zrobiłam, mam czarny pas w karate. Nie boję się gwałcicieli. Jak ktoś chce wylądować na ziemi z przetrąconym karkiem, to zapraszam”.

April Fitzsimmons, weteranka, która dziś społecznie doradza kobietom z wojska z zespołem stresu pourazowego lub z objawami MST (military sex trauma), jest dużo ostrożniejsza. – Kobiety, które się poskarżą, padają ofiarą ostracyzmu, są izolowane. Kryzys jest tak poważny, że gdy mnie pytają o radę, mówię tylko: To zbyt ryzykowne, nie ma sposobu na zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Dopóki coś się nie zmieni na górze, kobiety powinny po prostu unikać służby wojskowej.

Początek epidemii

Susan Avila-Smith kieruje od 15 lat organizacją WOW (Women Organizing Women), przychodzącą z pomocą kobietom, które nabawiły się w wojsku urazów psychicznych. – Nie macie pojęcia, jak bardzo poszkodowane są te osoby. Spośród tych trzech tysięcy, które zwracały się do nas o pomoc, tylko jedna ma pracę. Stres po działaniach wojennych też jest trudny do zniesienia, ale w przypadku MST sprawcą cierpienia nie jest wróg, ale ktoś z naszych. Trzeba walczyć z własnymi kolegami, ludźmi, których uważało się za przyjaciół, ufało się, że przyjdą z pomocą w potrzebie. Poczucie zdrady, a także niewiara i brak pomocy ze strony dowództwa, są jeszcze boleśniejsze niż sam gwałt.

W 2010 r. 25 kobiet i trzech mężczyzn w Stanach Zjednoczonych wspólnie wystąpiło do sądu przeciw Departamentowi Obrony, chcąc zmusić go do ujawnienia liczb ilustrujących skalę zjawiska: liczbę gwałtów i przypadków molestowania seksualnego w siłach zbrojnych. Faktem jest bowiem, że ofiarą „epidemii gwałtu” padają również mężczyźni – im jednak szczególnie trudno się do tego przyznać. Liczby mówią same za siebie: w latach 2009–2010 wpłynęło w wojsku 2039 skarg od ofiar gwałtu lub molestowania seksualnego. Ciemna liczba spraw niezgłoszonych jest nieznana. Ale i z tych dwóch tysięcy zgłoszonych tylko 551 spraw trafiło do sądów wojskowych. A skazano jedynie 147 sprawców.

– Nasz naród musi nadal stawiać czoła gwałtom i innym formom przemocy seksualnej jako przestępstwu, godnemu ubolewania. Zbyt wiele ofiar cierpi bez pomocy, zbyt wielu sprawców unika sprawiedliwej kary. Przestępstwa na tle seksualnym uchodzą w Ameryce za najrzadziej zgłaszane ze wszystkich przestępstw popełnianych z użyciem siły – mówił w 2012 r. prezydent Barack Obama. Podkreślał potrzebę prewencji, a także zwalczania zjawiska przemocy na tle seksualnym w szkołach i na wyższych uczelniach. O wojsku nie wspomniał.

REGINA VASQUEZ, LAT 35
Podczas szkolenia w marines dwaj koledzy z oddziału odurzyli ją narkotykami i zgwałcili. Po fakcie kobieta próbowała złożyć raport w tej sprawie, ale sierżant zagroził jej, że jeśli to zrobi, straci wszystko – nawet życie. Prowadzi stronę internetową www.fatiguesclothesline.com, której celem jest pomoc dla weteranów wojennych, którzy mają traumatyczne doświadczenia z armii.

CANDICE HARRINGTON, 36 LAT
Służyła w bazach bojowych w Kuwejcie i w Afganistanie. Zgwałcona kilkakrotnie, w końcu zgłosiła sprawę przełożonym. W efekcie odesłano ją do domu. Teraz czeka na wyrok sądu. Deklaruje, że chce wrócić do wojska. – Jeśli się nie uda, to będzie oznaczało, że oni wygrali – mówi.

BETTY KILBRIGH, 38 LAT
Zaciągnęła się do wojska w 1989 r. jako specjalista od transportu. Była kierowcą rozmaitych pojazdów wojskowych, od zwykłego dżipa po ciągniki siodłowe. Zgwałcono ją w pustynnej bazie wojskowej w Arabii Saudyjskiej. „Ataki seksualne to w wojsku norma. Jeśli nas nie szanują w koszarach, to jak mogą nas szanować i chronić na polu walki?” – pytała w jednym z wywiadów.

LISA MORGAN WALLACE, LAT 29
Na krążowniku rakietowym u wybrzeży Iraku odpowiadała za zwalczanie okrętów podwodnych. Między 2004 a 2005 rokiem odbywała służbę na innym okręcie, którego załogę stanowiło 600 marynarzy i dwie żołnierki. Kilkakrotnie była napastowana seksualnie, choć do pierwszego gwałtu doszło znacznie wcześniej, gdy była jeszcze studentką akademii morskiej. Po serii napaści na tle seksualnym wszystkie przeżyły załamanie i zostały przesłuchane, a potem zwolnione ze służby.

JEANNE MARIE CARODEAU, 54 LATA
Wychowała się w rodzinie, w której oboje rodzice mieli problemy z alkoholem oraz przemocą. Wyprowadziła się z domu jako 15-latka i trzy lata później zdecydowała się na karierę wojskową. W 1974 r. została przyjęta do armii i spędziła dziewięć miesięcy w obozie szkoleniowym sił powietrznych w San Antonio. Od początku doświadczała molestowania seksualnego. Najpoważniejsze „incydenty” miały tak traumatyczne skutki, że skierowano ją na leczenie do oddziału psychiatrycznego szpitala wojskowego. I tu lekarz zamiast ją leczyć, sam rozpoczął podszyte seksem ataki.

BETTY STUART, LAT 56
W czasie służby w bazie w San Antonio wyszła za mąż. Oboje zostali przeniesieni do Korei. Po pewnym czasie relacje małżeńskie się popsuły. Mąż zaczął zachowywać się agresywnie i napastował żonę. Betty w końcu napisała w tej sprawie raport do przełożonych – i to był koniec jej kariery. W podobnych przypadkach osobistych konfliktów między żołnierzami jednego z nich przenosi się do innej jednostki. Ale nie w przypadku Betty. Ponieważ była sierżantem, a jej mąż miał wyższy stopień, wniosek odrzucono.

JAMIE LEIGH JONES, 28 LAT
Trzy dni po przybyciu do wojskowej, pilnie strzeżonej bazy w Bagdadzie w 2005 r. została brutalnie zgwałcona, prawdopodobnie przez grupę najemników z prywatnej amerykańskiej firmy ochroniarskiej. Prawdopodobnie – bo ofiara niczego nie pamięta, możliwe, że podano jej środki odurzające w napoju. Najemnicy nie podlegali ani prawu irackiemu, ani wojskowemu, tylko swoim wewnętrznym regulaminom. W trakcie śledztwa w nieznany sposób zaginęły m.in. zebrane dowody rzeczowe, próbki DNA itd. Leigh zeznawała przed senacką Komisją Sprawiedliwości. Po długim procesie napastnicy zostali uwolnieni od zarzutów, ale Leigh nakazano zwrot kosztów sądowych – 145 tys. dolarów.

26.04.2013 Numer 16/ 2013
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną