USA

Dr Google ma wszystkich na oku

Krótki kurs guglowania

Numer 26/ 2013
Brin odpowiada za futurystyczne projekty, takie jak Google glass. Brin odpowiada za futurystyczne projekty, takie jak Google glass. East News
Wyciągnie twoje intymne zdjęcia, dotrze do numeru telefonu, przejrzy listę miejsc pracy, przyjaciół, zakupów. I jeszcze na tym zarobi. Siergiej Brin, twórca Google, jest skuteczniejszy niż niejeden wywiad.
Larry Page (od lewej) i Siergiej Brin.East News Larry Page (od lewej) i Siergiej Brin.
Anne Wojcicki i Siergiej Brin ogłosili separacje.FPM Anne Wojcicki i Siergiej Brin ogłosili separacje.
Amanda Rosenberg.Google + Amanda Rosenberg.
caglecartoons.com

Niewiele brakowało, by Google, który znajduje nam wszystko, czego szukamy, a nawet jeszcze więcej – wcale nie było. Dwaj matematycy Siergiej Brin i Larry Page napisali w 1996 r. algorytm PageRank. Wyszli z założenia, że wyszukiwarka internetowa powinna analizować częstotliwość wzajemnego cytowania stron, a nie – jak wcześniej istniejące programy – występowania danego słowa w przeszukiwanym zasobie. Postanowili opatentować PageRank i sprzedać konkurentom z AltaVista za milion dolarów. Gdyby doszło do transakcji, dzisiaj spacerowaliby po moście Golden Gate targani myślami samobójczymi. Los sprawił, że spotkali się z odmową i powrócili na ciernistą drogę poszukiwań, która doprowadziła ich na szczyty.

4 września 1998 r., gdy po raz pierwszy ruszyła wyszukiwarka Google, firma mieściła się w garażu. Dziś to wielki koncern z 70 biurami w 40 krajach świata. Świąteczną atmosferę psuje jednak skandal, w którym główną rolę odgrywa Siergiej Brin, gwiazda Doliny Krzemowej, jeden z „Elvisów Presleyów naszych czasów” – jak pisał „The New York Times”.

Commodore 64 na początek

Brin pochodzi z rosyjskiej rodziny o żydowskich korzeniach. Ojciec (Michaił) to matematyk, matka (Jewgienija) – inżynier. Kiedy pod koniec lat 70. władze ZSRR postanowiły uchylić nieco żelazną kurtynę i zaczęły wypuszczać Żydów za granicę, rodzina Brinów natychmiast skorzystała z okazji, by wyjechać z Moskwy na Zachód. Swoje szóste urodziny Siergiej obchodził już w Ameryce.

Jego ojciec otrzymał posadę w Uniwersytecie stanu Maryland, a matka – w NASA. Siergiej uczęszczał do szkoły prowadzonej według systemu Montessori, który kładzie nacisk na rozwój osobowości. Naukę w Paint Branch Montessori School uważa za jeden z fundamentów swojego sukcesu. Przyznaje jednak, że czasami nudził się jak mops – zwłaszcza na nieciekawie prowadzonych lekcjach matematyki. Był indywidualistą, miał krytyczny umysł, który kazał mu podawać w wątpliwość każdy aksjomat. Później powie: Wiedziałem, że w klasie nikt nie będzie tak dobry z matematyki jak ja. To dawało mi pewność siebie.

Kiedy na początku lat 80. mało kto miał komputer, Siergiej dostał od ojca na dziewiąte urodziny Commodore 64. Babcia była pełna obaw: On ma w głowie tylko komputery. Co z niego wyrośnie?

Wyrósł najpierw student, potem doktorant Stanforda. Tematem jego pracy doktorskiej były wyszukiwarki, jednak jej w końcu nie obronił. Na przeszkodzie stanęła znajomość z rówieśnikiem Larrym Page’em.

W 1995 r. obaj mieli po 22 lata i pragnęli zmienić świat. A przy tym nieźle zarobić. Obaj też byli zawziętymi dyskutantami. Przedmiotem ich pierwszych sporów był problem wyszukiwania informacji w wielkich zbiorach danych. Wspólnym biznesem chłopcy nie zajęli się jednak od razu. Najpierw był projekt naukowy Cyfrowa biblioteka Stanforda. Brin i Page mieli się zająć algorytmem wyszukiwania danych.

Brin i Page napisali wspólnie kilka opracowań, do tej pory zajmujących czołowe pozycje na liście najczęściej cytowanych prac naukowych Uniwersytetu Stanforda. – Kiedy zaglądaliśmy do internetu, nie czytaliśmy tam horoskopów i nie odwiedzaliśmy portali randkowych. Interesowała nas informacja, która realnie wpływa na życie ludzi – wspomina Brin. Pierwszy program wyszukiwania danych Brin napisał jeszcze w 1994 roku. Służył on do automatycznego przeglądania strony internetowej „Playboya” i wyszukiwania nowych fotek, które następnie miał zapisywać w specjalnym katalogu na komputerze Brina. Kolejnym krokiem było stworzenie programu umożliwiającego przeszukanie nie jednej strony internetowej, ale całej sieci.

Gdy nie udało im się sprzedać algorytmu PageRank firmie AltaVista, kontynuowali pracę nad swoim pomysłem. System, który początkowo nazwali BackRub, przemianowali na Google od słowa googol, oznaczającego jednostkę ze stu zerami (błąd ortograficzny został popełniony przy rejestracji). 15 września 1997 r. projekt został przeniesiony z adresu google.stanford.edu na google.com.

W biznesowej dżungli

Uniwersyteckie granty przestały wystarczać na pokrycie wydatków koniecznych na prowadzenie i rozwijanie Google. Wykładowcy wspierający pomysły zdolnych matematyków podpowiedzieli im, by zwrócili się do Andy’ego Bechtolsheima z Sun Microsystem. Doświadczonemu inwestorowi wystarczyło jedno spotkanie z Brinem i Page’em, by zrozumieć, że inwestycja w Google będzie opłacalna. W tamtym czasie wyszukiwarki AltaVista i Yahoo jeszcze nie były biznesem dochodowym, ale Andy docenił styl pracy młodych biznesmenów. Po pierwsze nie zamierzali wszystkiego inwestować w reklamę, licząc na to, że poczta pantoflowa lepiej rozpropaguje ich biznes. Po drugie – byli oszczędni. Kiedy otrzymali pierwszy czek na 100 tys. dolarów, rozstali się z gniazdem Stanforda i założyli samodzielną firmę Google Inc. Zgodnie z amerykańską mitologią biznesową przeprowadzili się do garażu. Właścicielkami garażu były siostry Susan i Anne Wojcicki. Pierwsza została top menedżerem Google, druga – żoną Brina (o skandalu w ich małżeństwie – ramka na str. 20).

Garażowy etap działalności firmy szybko się skończył – w lutym 1999 r. przedsiębiorcy otworzyli prawdziwe biuro w Palo Alto, w połowie roku mogli już się pochwalić niesłychanymi inwestycjami – przyciągnęli 25 mln dolarów! Zajęcie się pełnokrwistym biznesem pozbawiło przyjaciół czasu na działalność naukową. Na kolejnych etapach rozwoju firmy Brin i Page chętnie jednak sięgali do swoich uniwersyteckich doświadczeń.

W maju 2000 r. strona Google otrzymała Webby Award i nagrodę za osiągnięcia techniczne. Podczas uroczystości wręczenia nagród Brin powiedział: Kochamy was, użytkownicy Google! Google był już wtedy największą wyszukiwarką na świecie, indeksującą miliardy stron internetowych. Co kilka miesięcy wprowadzał nową usługę: wyszukiwarkę obrazków, korektę ortografii, automatyczny zbiór informacji w koszyku itd. Ostatnia z opcji wpłynęła na umocnienie się jego reputacji po atakach na WTC 11 września 2011 roku. Użytkownicy masowo poszukiwali informacji o zamachach – Google stał się tak samo ważnym źródłem informacji o wydarzeniach jak telewizja.

Brin i Page osobiście zarządzali firmą do momentu, gdy załoga liczyła do dwustu osób. W 2001 r. przekazali zarządzanie weteranowi branży Erikowi Schmidtowi. W sierpniu 2004 r. firma Google Inc. weszła na giełdę, umożliwiając przy tym nabycie akcji firmy drobnym inwestorom. Rynek wycenił wtedy wartość firmy na 23 miliardy dolarów. Prezentem na 31 urodziny Brina był status jednego z najmłodszych miliarderów świata.

Cybernetyczny Big Bang

Dalsza historia Google przypomina model Wielkiego Wybuchu: dynamiczne rozszerzenie firmy we wszystkich kierunkach. Tam, gdzie Microsoft, Apple i Facebook niechętnie porzucały zajmowane pozycje, Page i Brin szczodrze siali swoje pomysły. Maksyma twórców Google głosi: do wszystkiego podchodzić niestandardowo. W 2005 r. udostępnili np. kartograficzne serwisy Google Earth i Google Maps. Następnie doszły Google Talk i Google Reader. W 2006 r. firma zakupiła wideoserwis YouTube. Podczas arabskiej wiosny w 2011 r. Google wspomagał protesty, dostarczając techniczną nowinkę Speak to Tweet, pozwalającą każdemu posiadaczowi telefonu komórkowego dyktować wiadomości głosowe na Twitter. Brin rzucił też wyzwanie Facebookowi. Powstała sieć Google+, która jednak nie wyparła z rynku hegemona – Facebook nadal cieszy się miliardem aktywnych użytkowników, podczas gdy Google+ ma niewiele ponad 400 mln abonentów.

Wreszcie na rynku pojawiły się Google Glass – futurystyczne okulary, podobne do tych, które nosił Arnold Schwarzenegger w „Terminatorze”. W ich szkła wmontowany jest komputer. Brin nie rozstaje się z nimi ani na chwilę. To oznacza, że wszyscy wcześniej czy później będą musieli je założyć.

Utopista kapitalista

Brin od początku kierował się zasadą maksymalnej otwartości. Ideologia Google zakłada, że otwartość prowadzi do rozwoju, a swobodna wymiana informacji jest podstawą istnienia społeczeństwa równych ludzi. Oficjalna dewiza głosi: „Nie czynić zła” (Don’t be evil). Idea piękna, choć utopijna. Bardziej przypomina filozofię amerykańskich dzieci kwiatów z lat 60. niż korporacyjną żarłoczność. Brin jest zdeklarowanym filantropem. W jednym z wywiadów powiedział: Każdy chce osiągnąć sukces, ale ja chcę, żeby ludzie traktowali mnie jako pioniera, nowatora, człowieka szlachetnego, zasługującego na zaufanie, kogoś, kto zmienił świat.

Kilkakrotnie krytykował poczynania amerykańskich władz i system polityczny USA. W listopadzie 2012 r. zamiast wziąć udział w wyborach, ostro skrytykował system wyboru elektorów, oświadczył, że nie widzi żadnej różnicy pomiędzy kontrkandydatami, bo i jeden, i drugi 90 proc. swojej prezydentury poświęci partyjnym utarczkom, a nie konkretnym działaniom. Brin wchodził też niejednokrotnie w konflikty w Kongresem z powodu ustaw antypirackich. Władzom ChRL dostało się z kolei za cenzurę państwową.

Urodzony w Rosji Brin wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie lubi kraju swego pochodzenia. Po rosyjsku mówi nadal płynnie, choć w wywiadach powtarza, że dzień wyjazdu z ZSRR to jeden z najszczęśliwszych dni jego życia. Przypomina, że w tym kraju jego rodzice byli ofiarami antysemityzmu. Kiedy ukończył 17 lat, ojciec zabrał go do Moskwy. Brin wspomina, że nawet wtedy – latem 1990 r., w okresie największego porywu wolności – państwo to wydało mu się totalitarną antyutopią.

O współczesnej Rosji mówi mniej więcej to samo. W 2002 r. dziennikarz „Red Herring” zaprosił go na „pijacki wywiad”: rozmówcy siedzieli przy stoliku, pili alkohol i rozmawiali na najróżniejsze tematy. Na pytanie, co należy zabrać ze sobą w podróż do Rosji, Brin odpowiedział : Ochroniarza. A potem dodał: Rosja to Nigeria pod śniegiem.

– Czy chciałby pan, by szajka kowbojów kryminalistów kontrolowała światowe zapasy surowców energetycznych? – spytał dziennikarza.

W jednym z wywiadów dla amerykańskiej prasy ojciec Siergieja podkreślał, że jego synowi pieniądze nie uderzyły do głowy. Prowadzi skromne życie – nadal mieszka w trzypokojowym mieszkaniu, jeździ toyotą prius z silnikiem hybrydowym, a nie mercedesem. Choć skromny, jest jednak ekscentrykiem. W 2005 r. razem z Page’em kupili sobie boeinga 767 (180 miejsc). W 2007 r. ustanowili nagrodę w wysokości 20 mln dol. dla osoby, która zbuduje pojazd kosmiczny zdolny dolecieć na Księżyc. W 2008 r. Brin ogłosił, że zamierza w 2011 r. polecieć na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Lot nie doszedł do skutku z powodu niechętnego stanowiska rosyjskiej agencji kosmicznej Roskosmos.

Pasją Brina jest gimnastyka. Ponadto jak wielu pracowników Google Inc. jeździ w pobliżu biura na rolkach, a w przerwach w pracy gra w hokeja na rolkach.

W kwestiach stroju zdecydowanie preferuje dżinsy, sportowe obuwie i kurtki. Ubiera się w Costco (sieć magazynów z cenami hurtowymi) i zawsze patrzy na cenę.

© Ogoniok

 

Koncern Google ma dwóch ojców założycieliLarry’ego Page’a i Siergieja Brina. Poznali się na studiach doktoranckich na Uniwersytecie Stanforda. Od pierwszego dnia zostali przyjaciółmi. Brin interesował się technologiami pozyskiwania danych, Page zajmował się badaniem struktury sieci WWW i sposobami analizowania linków. To Page wpadł na szalony pomysł, by w ramach pracy doktorskiej stworzyć indeks – rodzaj bardzo szczegółowej mapy – całej sieci, która wówczas liczyła około 26 mln stron (dziś przynajmniej 40 miliardów). Rozmiar projektu zafascynował Brina.

***

Skandal w rodzinie

Jeszcze do końca sierpnia wydawało się, że założyciel Google Siergiej Brin i jego żona Anne Wojcicki są na dobrej drodze, by zostać Billem i Melindą Gates generacji X. Para rządziła Doliną Krzemową i wyglądało na to, że podobnie jak Gatesowie zostawią po sobie filantropijną spuściznę. Nagle Brinowie ogłosili separację, a na światło dzienne wyszedł ich „mało emocjonalny, ale i tak żenujący trójkąt miłosny, w którym główną rolę odegrała pracownica Google młodsza od Sergieja o 13 lat” – jak to określa „The Observer”. Nowa dziewczyna Brina to Amanda Rosenberg, 27-letnia menedżerka ds. marketingu pracująca przy projekcie Google Glass.

Rozpad małżeństwa nie mógł być bardziej dotkliwy dla Google. Wojcicki była 16 pracownikiem Google, teraz pełni funkcję wicedyrektora jednego z działów koncernu. Żeby jeszcze bardziej skomplikować sprawę, poprzednim partnerem nowej dziewczyny Brina jest jeden z najważniejszych dyrektorów firmy odpowiadający za działanie systemu operacyjnego telefonów komórkowych i urządzeń przenośnych Android (właśnie przechodzi do konkurencji).

Richard Brandt, autor książki „The Google Guys” o życiu koncernu, był początkowo zaskoczony wiadomością, ale uważa, że w takiej firmie tego rodzaju dramaty są nieuniknione. – Pracują wszyscy razem, w dużej bliskości. Firma jest tak urządzona, że praktycznie żyją wspólnie. W siedzibie można dostać wszystkie posiłki, zrobić pranie, nawet się zdrzemnąć.

Google nie komentuje prywatnych spraw pracowników. Ale ma kłopot, bo zamiast skupiać się na wyzwaniach stojących przed koncernem, wszystkie dyskusje dotyczą życia miłosnego Brina.

Siergiej i Anne Wojcicki po ośmiu latach znajomości pobrali się w maju 2007 r. na prywatnej wyspie na Bahamach. Ceremonia była skromna, odbyła się na piaszczystej łasze, gdzie goście i para młoda dopłynęli wpław. Zamiast garnituru i sukni ślubnej Brin z Wojcicki mieli na sobie pianki.

Wydawali się parą idealną. Oboje są inteligentni, jak na miliarderów twardo stąpają po ziemi, pochodzą ze środowiska akademickiego – ich rodzice byli wykładowcami i badaczami. Jeszcze w zeszłym roku Wojcicki mówiła, że jest szczęśliwa w małżeństwie (mają dwójkę dzieci). Od kilku miesięcy nie mieszkają razem.

***

10 rzeczy, których mogliście nie wiedzieć o Google

1. Pierwszym doodlem, czyli przygotowywanym z różnych okazji specjalnym logo otwierającym stronę, był symbol płonącego człowieka. Larry Page i Siergiej Brin wybrali się w 1998 r. na Festiwal Płonącego Człowieka i stworzyli specjalny doodl, który miał być znakiem dla użytkowników, że w weekend nie ma ich w biurze.

2. W listopadzie 1999 r. Google zatrudnił własnego szefa kuchni – Charliego Ayersa, spółka liczyła wówczas 40 pracowników. Z czasem Ayers został szefem od wyżywienia. Dziś kieruje zespołem składającym się ze 150 pracowników zatrudnionych w 10 kawiarenkach w siedzibie Google w kalifornijskim Mountain View.

3. Od 2010 r. Google kupuje średnio jedną firmę tygodniowo.

4. Gmail, czyli poczta Google, ma ponad 50 wersji językowych, m.in. walijską, baskijską, czirokeską, a także malajalam i telugu.

5. Po debiucie giełdowym w 2004 r., około tysiąca pracowników firmy zostało milionerami. Jednym z nich była masażystka Bonnie Brown, która pracowała w firmie od 1999 r., zarabiając 450 dolarów tygodniowo.

6. Przycisk „szczęśliwy traf”, który przenosi użytkownika od razu na stronę znajdującą się na pierwszym miejscu listy hitów, powoduje roczne straty (z tytułu utraconych reklam) ok. 100 mln dol.

7. Spółka zatrudnia kozy. W 2009 r. wynajęła na tydzień ok. 200 kóz, których zadaniem było skrócenie trawy oraz użyźnienie ziemi przed kalifornijską siedzibą koncernu.

8. Google zapewnia lwią część dochodów Mozilli. Spółka z Mountain View płaci rocznie 300 mln dol. za to, że Google jest domyślną wyszukiwarką przeglądarki internetowej Firefox (produktu Mozilli).

9. Założyciele Google, Larry Page i Siergiej Brin, mają zaledwie 16 proc. akcji spółki. Mało? Warte są ok. 46 mld dol. netto.

10. Były pracownik Google nazywany jest w firmowym slangu xoogler, a nowo zatrudniony – noogler.

13.09.2013 Numer 26/ 2013
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną