Wiceprezydent elekt Mike Pence ma wszystko, by stać się „spiritus movens” nowej administracji.
W Stanach Zjednoczonych wiceprezydent pełni zazwyczaj funkcje reprezentacyjne. Choć jest przewodniczącym Senatu, nie ma na ogół większego wpływu na bieżącą politykę. Historia USA zna jednak odstępstwa od tej reguły. Richard Nixon był uważany za szarą eminencję administracji Dwighta Eisenhowera, a Dick Cheney, w opinii wielu ekspertów, z tylnego fotela sterował polityką prezydenta George’a Busha juniora. Zadatki na takiego „silnego” wiceprezydenta ma także Mike Pence, który właśnie został mianowany szefem zespołu mającego przygotować przejęcie władzy przez administrację prezydenta elekta Donalda Trumpa.
25.11.2016
Numer 24.2016