Artykuły

W Japonii miłość rozkwita piękniej niż wiśnie. Love hotels wrosły w miejski pejzaż

Hotel zwany pożądaniem

Numer 15.2015
Hotele miłości, w których pary wynajmują pokoje na kilka godzin, można znaleźć w każdym dużym japońskim mieście. Hotele miłości, w których pary wynajmują pokoje na kilka godzin, można znaleźć w każdym dużym japońskim mieście. Alamy / BEW
Hotele miłości, w których pary wynajmują pokoje na kilka godzin, można znaleźć w każdym dużym japońskim mieście.
W pałacach seksu królem jest kicz.MCT W pałacach seksu królem jest kicz.
Niektóre hotele miłości są śmieszne, ekstrawaganckie, a nawet rozmyślnie w złym guście.MCT Niektóre hotele miłości są śmieszne, ekstrawaganckie, a nawet rozmyślnie w złym guście.
Chętnie zaglądają tam zakochane pary.MCT Chętnie zaglądają tam zakochane pary.
„Love Ho” jest intymnym przytuliskiem dla wielu młodych par na dorobku.Anzenberger/Forum „Love Ho” jest intymnym przytuliskiem dla wielu młodych par na dorobku.

Nie sposób ich przeoczyć. Charakterystyczny styl sprawia, że wyróżniają się nawet na tle architektonicznego chaosu panującego w japońskich miastach. Choć są tak różne od siebie, łączy je niebywała ekstrawagancja. Wyobraźnia projektantów nie zna granic. Mogą przybierać kształt bajkowego zamku z wieżą i basztami, pałacu sułtana z Księgi tysiąca i jednej nocy, arki Noego, statku pasażerskiego albo chrześcijańskiej kaplicy. Jeden z nich jest nawet śmiałą imitacją Białego Domu, dla lepszego efektu zwieńczonego Statuą Wolności… Jakby tego było mało, ich wyjątkowość podkreślają dziwaczne nazwy, najczęściej po angielsku, takie jak Mickey Cookies, Rose Lips czy Chapel Cinderella.

Hotele miłości, w których pary wynajmują pokoje na kilka godzin, można znaleźć w każdym dużym japońskim mieście. Czasami zajmują całe kwartały ulic w atrakcyjnych lokalizacjach. W Tokio chodzi przede wszystkim o okolice największych dworców: jest ich blisko setki w dzielnicy Shinjuku i z 60 w Shibuyi. Można je też znaleźć na popularnych szlakach turystycznych, przy zjazdach z autostrady, a nawet u podnóża świętej góry Fudżi. Łącznie w całej Japonii jest od 20 do 30 tys. love hotels. Działają legalnie, pod nadzorem służb sanitarnych, przestrzegając wyśrubowanych japońskich standardów czystości. Oficjalne cenniki wywieszono przed budynkiem. Taryfy są zróżnicowane w zależności od standardu i długości pobytu: kilkugodzinna schadzka jest oczywiście tańsza od pełnego noclegu, który można wykupić dopiero po dziesiątej wieczorem.

Para za parą

Klienci nie muszą się martwić, że ktoś ich rozpozna, bo obsługa robi wszystko, by im zapewnić anonimowość. Na hotelowym parkingu strażnik zasłania tablice rejestracyjne samochodów. Wynajmując pokój, nie trzeba wypełniać żadnych formularzy: goście wybierają któryś z dostępnych pokoi wskazanych na tablicy świetlnej, a potem idą do recepcji po klucz. Recepcjonista skryty za matową szybą nie widzi ich twarzy i jedynie wysuwa klucz przez wąziutkie okienko. Płatność można uregulować w recepcji albo w pokoju, wrzucając pieniądze do automatu. Na korytarzach rzadko widuje się pokojówki. Jeśli już dojdzie do takiego spotkania, to prześlizgują się dyskretnie przy ścianie ze spuszczonym wzrokiem.

Kto korzysta z tej oferty? Oczywiście miejscowe prostytutki, które przyprowadzają tam klientów, ale nie tylko. Większość klienteli stanowią zwyczajne pary, które z takich czy innych powodów są zmuszone płacić za chwilę intymności. Spotykają się tam cudzołożnicy mający romans w pracy i łowcy przygód na jedną noc. Chętnie zaglądają tam też zakochane pary, przy czym niekoniecznie muszą to być młodzi ludzie kryjący się przed rodzicami. – Oboje spędzamy dużo czasu w pracy, a mieszkamy na dwóch odległych krańcach Tokio. Dlatego najpraktyczniejszym rozwiązaniem jest umówić się na seks gdzieś w centrum – wyjaśnia para trzydziestolatków, którzy tego wieczora zmierzają do jednego z hoteli w Shinjuku.

Bez względu na okoliczności ten specyficzny biznes kręci się świetnie od wielu lat, a właściciele hoteli miłości bardziej obawiają się licznej konkurencji niż ewentualnego załamania koniunktury. Przeciętny love hotel liczy około 20 pokoi, wynajmowanych po trzy, cztery razy dziennie. Szacuje się, że każdego dnia te przybytki odwiedza blisko 1,3 mln par, czyli jeden procent ludności kraju. Klienci wydają tam przeciętnie osiem tysięcy jenów (około 240 złotych) podczas jednej schadzki. Oznacza to, że całkowity roczny przychód w tej branży wynosi około czterech bilionów jenów.

Oczywiście w każdym mieście na świecie można znaleźć hotele na godziny, ale nigdzie nie są tak liczne i widoczne jak w Japonii. Stały się tu wręcz elementem kultury masowej. Z czego to wynika? Socjolożka Ikkyon Kim poświęciła dwie książki opisowi tego zjawiska. – Te łatwo dostępne i przystępne cenowo miejsca są pragmatyczną odpowiedzią na oczekiwania i potrzeby wielu ludzi – wyjaśnia badaczka, widząca w tym świadectwo przemian obyczajowych w Japonii.

Burdel jak u mamy

Z jednej strony to zjawisko nie jest niczym nowym w Kraju Kwitnącej Wiśni. Już w dawnych czasach w Japonii można było wynająć barkę i wybrać się na krótki „rejs” z ukochaną po rzece albo kanale. Na początku XX w. w miastach pojawiły się tzw. pokoje za jena. Szybko zdobyły popularność, bo przynajmniej część z nich wyposażono w łóżka w stylu zachodnim, a nie w tradycyjne futony. Dla wielu Japończyków miało to nieodparty posmak egzotyki…

Po II wojnie światowej jeszcze bardziej się namnożyło takich pensjonatów. Na początku lat 60. ich liczbę w Tokio szacowano na blisko trzy tysiące. Ikkyon Kim widzi kilka przyczyn tego zjawiska. Z jednej strony w 1958 r. wprowadzono zakaz prostytucji, co zmusiło właścicieli domów publicznych do zmiany profilu działalności. Zamiast zatrudniać prostytutki, zaczęli oferować im pokoje do wynajęcia. Z drugiej strony problemem była ciasnota współczesnych mieszkań i związany z tym brak intymności, zwłaszcza w przypadku mniej zamożnych rodzin. – Nawet pary małżeńskie chętnie wpadały do takich przybytków. Tym bardziej że mogły tam zakosztować luksusów niedostępnych pod własnym dachem – dodaje socjolożka.

Zakaz prostytucji, wprowadzony w 1958 r., trzeba było jakoś ominąć

W obliczu nasilającej się konkurencji przedsiębiorczy właściciele pensjonatów zaczęli podnosić standard usług. Na początku lat 70. pojawiły się hotele miłości. Od początku cechował je architektoniczny kicz, który ma być formą krzykliwej reklamy i przyciągać uwagę klientów. Równocześnie zaczęto dbać o niebanalny wystrój pokoi, mający być odpowiedzią na przeróżne erotyczne fantazje.

Pionierem w tej dziedzinie był właściciel hotelu Meguro Emperor, który w 1973 r. wzniósł w spokojnej tokijskiej dzielnicy imitację średniowiecznego europejskiego zamku z potężnymi wieżami. W pokojach ustawiono łoża z baldachimem i rycerskie zbroje. Miłosne igraszki uatrakcyjniały wibracyjne materace, gry luster i świateł (natężenie oświetlenia zmieniało się w zależności od głośności jęków wydawanych przez kochanków aż do kulminacyjnej fazy spazmatycznych rozbłysków).

Tak się rozpoczęła nieustająca licytacja o to, kto zapewni klientom najbardziej ekstrawaganckie sprzęty: łóżko w kształcie luksusowego mercedesa albo weneckiej gondoli, przezroczystą wannę na wysokim cokole, huśtawkę dla dwojga i sypialnie tematyczne (np. wystrój licealnej klasy albo wagonu w pociągu). Placówki dla miłośników sado-maso nie pozostają w tyle, zapewniając wszelkie wymagane udogodnienia (klatki, łańcuchy, pejcze, kajdanki itp.).

O ile niektóre hotele miłości są śmieszne, ekstrawaganckie, a nawet rozmyślnie w złym guście, to jednak większość z nich odwołuje się raczej do romantycznych wzorców i stereotypowych wyobrażeń na temat Zachodu. Ci, dla których podróż do Paryża czy Wenecji jest wciąż nieosiągalnym luksusem, nierzadko zaspokajają swoje zapotrzebowanie na egzotykę, odwiedzając miejsca mające imitować tamtejszą „magiczną” atmosferę.

W 1985 r. wprowadzono ustawę o moralności, która ograniczyła samowolę właścicieli love hotels: od tamtej pory ich przybytki podlegają tym samym przepisom i muszą spełniać te same standardy, co zwykłe hotele. W tych warunkach trudniej było zaspokajać wyuzdane fantazje. Liczba oficjalnie zarejestrowanych hoteli miłości spadła o połowę, ale namnożyło się placówek oferujących te same usługi i nieujętych w oficjalnych spisach.

Wszystko dla pań

Zmiany w prawie zbiegły się w czasie z emancypacją japońskich kobiet, które przejawiają więcej inicjatywy w związkach z mężczyznami. Love hotels, zmieniając profil działalności, starają się je przyciągnąć. Wnętrza stają się mniej wymyślne i zarazem bardziej luksusowe. W przestronnych łazienkach (z wielką wanną i jacuzzi) pojawiły się udogodnienia tworzone głównie z myślą o paniach (produkty upiększające, kosmetyki itp.). W pokojach nie może zabraknąć dobrze zaopatrzonego minibaru. Niektóre przybytki zapewniają klientom obsługę w pokoju i karty lojalnościowe. – W połowie lat 90. hotele miłości przestano postrzegać jako obszar męskiej dominacji. Stały się przestrzenią poszukiwania wspólnych przyjemności. Mało która młoda Japonka odmówi dziś spotkania w takim miejscu. Kobiety są jednak wymagające, jeśli chodzi o standard – mówi Ikkyon Kim.

W 1994 r. poczytny japoński magazyn poświęcił tym przybytkom rozkoszy numer specjalny. Publikacja zrobiła furorę i w ślad za nią poszło wiele kolejnych. Obecnie o love hotels bez skrępowania pisze się na portalach internetowych i w modnych czasopismach. Używanie tej nazwy stało się zresztą nieco obciachowe. Młodzi ludzie wolą określenie „lux ho” (od luxurious hotel). Nawet legendarny Meguro Emperor przekształcił się w lux ho, ale jego kiczowate spiczaste wieżyczki nie zmieniły się ani o jotę.

na podst. Le Monde

23.07.2015 Numer 15.2015
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną