Europa

Dał im przykład Mussolini

Neofaszyści kontra neonaziści

Numer 12.2015
Sondaże mają gdzieś. Wystarczy im, że stali się częścią włoskiego pejzażu. Sondaże mają gdzieś. Wystarczy im, że stali się częścią włoskiego pejzażu. AP / EAST NEWS
Członkowie kanapowej włoskiej partyjki CasaPound nie walczą o władzę, za to niosą pomoc potrzebującym i zapewniają bezdomnym dach nad głową. Ale z ich wsparcia mogą skorzystać tylko „prawdziwi Włosi”.
Każdy bunt to okazja, by dać prztyczka establishmentowi (na zdjęciu: w 2012 r. Ruch Wideł protestował przeciw kosztom transportu).Maxppp/Forum Każdy bunt to okazja, by dać prztyczka establishmentowi (na zdjęciu: w 2012 r. Ruch Wideł protestował przeciw kosztom transportu).

Młody mężczyzna w wojskowym drelichu i z wygoloną głową wchodzi do niewielkiego baru przy via Giovanni Lanza. Już przy wejściu oświadcza gromkim głosem, że przyjechał z Francji i chciałby odwiedzić CasaPound. Zbliża się północ i Rzym powoli układa się do snu – o tej porze już nawet koty nie harcują na ulicach. Rosły, potężnie zbudowany kelner, noszący obcisłą czarną koszulkę polo, spogląda z góry na natarczywego gościa. Wyjaśnia mu uprzejmie, że CasaPound to ośrodek pomocy społecznej, w którym przebywa 20 rodzin. O tej porze nie powinno się im przeszkadzać.

Przybysz jest jednak natarczywy. Nalega, aby go wpuścić, przekonując, że jest przyjacielem i sympatykiem sprawy. Potem podchodzi do baru i zaczyna nerwowo stukać w kontuar metalową odznaką noszoną przez komandosów z Kriegsmarine – marynarki wojennej III Rzeszy. Barman ma już tego dość. Łapie intruza za fraki i bezceremonialnie wyrzuca go na ulicę. Potem nie wytrzymuje i wylewa z siebie całą skumulowaną złość: Mam już dość tych szczurów! Próbują się pod nas podczepić, bo potrafiliśmy czegoś dokonać i się wyróżnić. Wyjechałem z Francji, żeby odciąć się od tych świrów. Przyjechałem tutaj, żeby działać w CasaPound. Jestem faszystą, a nie nazistą!

Tak oto francuski neonazista został wyrzucony przez swego rodaka z baru odwiedzanego przez neofaszystów. Partia dba o wizerunek i nie ma tu miejsca na rasistowskie wyskoki i hitlerowskie symbole. Poza tym prawie wszystko jest dozwolone. Na tym być może polega tajemnica sukcesu CasaPound: niewielka organizacja potrafi wykorzystać wzrost prawicowych nastrojów w społeczeństwie, nawiązując do faszystowskich tradycji, ale nie odrywając się zupełnie od ducha epoki.

W żółwim domu

Program streszcza się w dziesięciu punktach, takich jak suwerenność walutowa, zamrożenie spłaty zadłużenia, nacjonalizacja banków czy wypowiedzenie traktatów europejskich. Do pewnego stopnia przypomina to hasła głoszone przez rządzącą w Grecji lewicową partię Syriza. Różnice widać jednak wyraźnie, jeśli chodzi o stosunek do imigrantów, bo CasaPound chce zamknąć przed nimi granice. Jej aktywiści deklarują tolerancję dla mniejszości seksualnych, a nawet akceptację dla małżeństw jednopłciowych, ale kategorycznie odrzucają możliwość adopcji dzieci przez pary homoseksualne.

Dla tej kanapowej partyjki, która w ostatnich wyborach parlamentarnych zdobyła poniżej jednego procenta głosów, priorytetem nie są słupki poparcia w sondażach. CasaPound nie zabiega o jak największe poparcie w wyborach, za to pieczołowicie pogłębia swoje zakorzenienie w społecznym i kulturowym krajobrazie Włoch. I to się udaje – neofaszyści w innych krajach europejskich zazdroszczą sukcesu kolegom z partii, którzy w tych kręgach wyrośli już na absolutne gwiazdy. – Panuje autentyczna fascynacja tym ruchem, bo jako jedyni w Europie rozwinęli działalność publiczną na taką skalę – mówi Jean-Yves Camus, francuski politolog i znawca środowisk skrajnej prawicy.

Na rodzimym gruncie działacze CasaPound najsilniej angażują się w walkę o opiekę socjalną. Zabiegają m.in. o przyjęcie ustawy o kredycie wzajemnym, dzięki czemu ludzie niezamożni mogliby stopniowo nabywać własność. Ich głównym postulatem jest zapewnienie każdemu własnego lokum i właśnie dlatego symbolem ruchu stał się żółw – zwierzę noszące swój dom na plecach. Drugim filarem ich programu jest rodzina. Postulują m.in. wprowadzenie dłuższych pełnopłatnych urlopów macierzyńskich, co miałoby ułatwiać kobietom decyzję o urodzeniu dziecka.

Na socjalnych postulatach się nie kończy. Już od kilkunastu lat rzymscy aktywiści partii zapewniają schronienie bezdomnym w okupowanym przez siebie budynku przy via Napoleone III. To właśnie tutaj wszystko się zaczęło, w samym sercu włoskiej stolicy, w pobliżu dworca Termini. Już z daleka widać, kto tu jest gospodarzem. Nad wejściem do tego gmachu, będącego typowym przykładem faszystowskiej architektury międzywojnia, powiewa czerwona flaga z czarno-białym emblematem przedstawiającym stylizowanego żółwia. Poniżej widnieje wielki napis CASAPOUND wykonany klasyczną rzymską czcionką. Nie sposób przegapić siedziby tej organizacji, ale główne drzwi pozostają zamknięte na głucho.

Biedni, ale nie głupi

Obchodząc budynek, można się dostać na wewnętrzne podwórze, gdzie jakiś starszy mężczyzna naprawia motocykl. – Chcecie tutaj spać? – pyta sympatyczna pani, która właśnie wychodzi z budynku. Na murach widać wiele napisów i grafów z odniesieniami do Eneasza, Nietzschego, Evoli, Céline’a, Pasoliniego, Saint-Exupéry’ego i wielu innych znanych postaci. Podjazd dla niepełnosprawnych prowadzi do otwartego holu z windą.

Nowo przybyłych przyjmuje się na pierwszym piętrze, we wspólnej sali ozdobionej freskiem przedstawiającym sceny z bitwy pod Termopilami. Ma to swoją symboliczną wymowę: tak jak tysiąc Spartan stawiło w wąwozie termopilskim czoło 200-tysięcznej perskiej armii, tak aktywiści CasaPound zamierzają dziś dać odpór „nawale imigrantów”. Na ścianach wisi też kilka plakatów propagujących działalność tego ruchu. Jedno z bocznych pomieszczeń służy jako sala kontrolna. Na kilku ekranach jest tam wyświetlany obraz z kamer monitoringu zainstalowanych przed budynkiem. Przewodnik wyjaśnia, że to bardziej zabezpieczenie przed lewackimi zadymiarzami niż przed policją.

Federico nie zgadza się jednak pokazać pomieszczeń mieszkalnych, aby „nie naruszać spokoju i prywatności zajmujących je rodzin”. W tym pięciopiętrowym budynku mieszka 80 osób. Są to bezdomni – ale nie jakieś przypadkowe osoby z marginesu, tylko starannie wyselekcjonowani „prawdziwi Włosi”. – Lista oczekujących jest bardzo długa. Zanim kogoś tutaj ugościmy, spotykamy się z tymi ludźmi i rozmawiamy z nimi o naszych wartościach. Nie chcemy tutaj przestępców, dilerów i różnych mętów. Ze względów bezpieczeństwa nie przyjmujemy też cudzoziemców – wyjaśnia Chiara, jedna z bardziej zaangażowanych aktywistek.

Odkąd w 2003 r. działacze CasaPound zaczęli okupację tego budynku, ich ruch poczynił postępy i znalazł naśladowców niemal w całych Włoszech. Dziś mają swoje bary, restauracje, czasopisma, telewizję internetową Tortugawebtv i rozgłośnię Radio Bandiera Nera (Radio Czarny Sztandar). Powołali również własny korpus ochrony cywilnej Salamandra zrzeszający ochotników gotowych nieść pomoc ludności przy okazji trzęsień ziemi, nawałnic i innych kataklizmów. Tylko w samym regionie Lacjum, wokół włoskiej stolicy, neofaszyści zajmują dziś kolejne cztery skłoty, w których udzielają schronienia rodzinom w potrzebie.

Ruch organizuje także imprezy rozrywkowe i koncerty, bo jego celem jest aktywność na wszystkich frontach, począwszy od promocji kultury. – To, że jesteśmy biedni, nie znaczy, że musimy być głupi – mówi z uśmiechem krzepki barman Pierre. Wszystko to zgodnie ze wskazówkami samego Il Duce: „Hymn i walka, książka i karabin, myśl i działanie, kultura i sport tworzą doskonałego faszystę”. Pomijając koncerty zespołów z nurtu rocka tożsamościowego i regularne utarczki z antifą, działacze CasaPound mają też inne rozrywki. Prowadzą kluby sportowe, koła dyskusyjne, a nawet własne trupę teatralną Teatro Non Conforme FT Marinetti. Benito Mussolini lubił motocykle, alpinizm, lotnictwo i pływanie, a jego wierni naśladowcy z CasaPound biorą udział w wyprawach wspinaczkowych, rajdach motocyklowych, kursach spadochronowych, kursach nurkowania i treningach MMA.

Popieramy Hezbollah

Jednak głównym rozsadnikiem ich idei są księgarnie, które otwierają w wielu włoskich miastach, od Mediolanu i Turynu, przez Bari po Neapol. Oto niedawno powstała florencka księgarnia Il Bargello. – Witajcie! Szukacie jakiejś konkretnej pozycji? – już od wejścia dopytuje się Tommaso, młody rzemieślnik, który założył tę księgarnię wspólnie z czterema kolegami z CasaPound. Na półkach obok książki „Hitler i potęga estetyki” Frederica Spottsa można znaleźć biografię Kennedy’ego, klasykę literatury reprezentowaną przez „Don Kichota”, ale także publikacje o piłkarskich chuliganach i tanie romansidła.

Neofaszyści z innych krajów europejskich zazdroszczą sukcesu włoskim kolegom

– Ludzie mogą tutaj nie tylko kupować książki, ale także je wypożyczać i się nimi wymieniać – wyjaśnia Tommaso. W rezultacie na półkach księgarni tworzy się wielki kulturalny miks, by nie rzec bezładny galimatias, co w niczym nie przeszkadza jej bywalcom. Ich idole są zresztą bardzo różni, poczynając od latynoamerykańskiego rewolucjonisty Che Guevary (którego alternatywną biografię „Inny Che. Ernesto Guevara – mit i symbol zbrojnej prawicy” można znaleźć na półkach) po Ezrę Pounda (amerykańskiego poetę, od którego nazwiska ruch wziął swoją nazwę). Najbardziej eksponowane miejsce zajmuje książka na temat Hezbollahu. – Oczywiście, że popieramy Hezbollah, tak samo jak IRA i Palestyńczyków. To są nacjonaliści, podobnie jak my – objaśnia Tommaso.

Do Włoch ściąga sporo zagranicznych aktywistów będących pod wrażeniem działalności CasaPound. Ci polityczni imigranci nierzadko zapuszczają tutaj korzenie. Barman Pierre od lat mieszka w Rzymie z włoską partnerką. Sébastien, inny Francuz, rzecznik CasaPound i jeden z liderów, przez cały tydzień mieszka i pracuje w Paryżu, a na weekendy wraca do Rzymu do swojej żony Chiary. Ta czterdziestolatka ubierająca się w rockowym stylu przyjmuje nowo przybyłych w małym barze przy via Giovanni Lanza. Tam, gdzie nazistowskie „szczury”, relikt minionego stulecia, nie są mile widziane.

La Stampa, Les Inrockuptibles

12.06.2015 Numer 12.2015
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną